ZDOBYTA IX
ANIA
Najpiękniejszy dzień w twoim
życiu rozpoczął się nieprzyzwoicie wcześnie i ciężko było się z tobą dogadać.
Zyta i Ziuta biegały wokół ciebie jak mrówki ciągle coś poprawiając, pudrując,
malując i ozdabiając. Bałaś się ich pomysłów, ale w ostatecznym rozrachunku,
gdy spojrzałaś w lustro poczułaś się jak księżniczka. Chyba w życiu tak dobrze
nie wyglądałaś. Nic nie było przesadzone, makijaż delikatny i naturalny,
śnieżnobiała sukienka układała się na twoim ciele tak jakby była dla ciebie
stworzona. Lekko upięte włosy zdobiły tylko białe lilie symbol czystości, niewinności
i nieskończonego piękna. Miałaś do nich święte prawo, bo taka właśnie była
twoja dusza – nieskończenie piękna w swej niewinności.
- Anka wyglądasz jak milion
dolarów. Pilnuj żeby Łukasz nie zaślinił sobie garnituru – dziewczyny
ewidentnie świetnie się bawią twoim kosztem, ale dziś wcale ci to nie
przeszkadza – W walizce masz mały prezent od nas na noc poślubną. Masz to
założyć, bo jeśli nie to się śmiertelnie pogniewamy.
Przytakujesz cichutko
spuszczając głowę, żeby twoje przyjaciółki nie zauważyły jak bardzo się zarumieniłaś
na samą myśli, o tym, że jutro będziesz kochać się ze swoim mężem. Niestety nic
nie ujdzie ich uwadze, a szczególnie, jeśli mają okazję wprowadzić cię w
zakłopotanie rozprawami na temat seksu.
- O! Zytka spójrz nasza Ania oblała
się ostatnim dziewiczym rumieńcem. Coś czuję, że ten domek na Mazurach, do
którego jadą będzie świadkiem wielkich rzeczy – w sumie sama zaczynasz śmiać
się razem z nimi, bo swoimi żartami rozbrajają napięta atmosferę.
- Wiesz Anka ten twój kochaś
to całkiem łepski facet jest. Jeśli już bym była hetero to takiego faceta bym
chciała. On dużo dla ciebie poświęcił, a to, że sobie fiutka na supełek
zawiązał to już podziwiam. Oj moja droga po takim poście, to ty będziesz długo
okrakiem chodzić – przyjemność, jaką one czerpią z dręczenia twojej niewinności
jest wręcz namacalna.
- Dziewczyny przestańcie
sobie żartować, bo mi wcale do śmiechu nie jest. Boję się, że Łukasz nie będzie
zadowolony, bo ja nie będę wiedzieć co ze sobą począć – wbrew wszystkiemu stresujesz
się tym, choć Łukasz zapewnia cię, że wszystkiego można się nauczyć, a on z
dziką chęcią wejdzie w rolę belfra.
- Głupia jesteś. Kieruj się
instynktem i pozwól Łukaszowi działać. Najważniejsze jest, ze on będzie wiedział,
co robić – doskonale wiesz, że twój już niedługo mąż postara się żebyś swój
pierwszy raz zapamiętała na całe życie.
Im bliżej całej uroczystości
tym bardziej się stresujesz, bo będziesz musiała stanąć przed faktem, iż
będziesz gwiazdą dzisiejszego dnia, a ty nie lubisz być w centrum uwagi. Boisz
się, że potkniesz się o własne nogi i zamiast stanąć przed ołtarzem zaryjesz
przed nim nosem.
Twoja panika sięga zenitu,
gdy pojawiają się pierwsi goście weselni zajmując podwórko twojego rodzinnego
domu. Wścibskie cioteczki sykoczą sobie do ucha czy aby nie puściłaś się w tym
wielkim mieście i nie wychodzisz za mąż z powodu niechcianego bachora. Ich
nienawistne spojrzenia sprawiają, że nabierasz pewności siebie, podnosisz
wysoko głowę i obiecujesz sobie, że żadne zazdrosne matrony nie zepsują ci tego
dnia. Bóg ci świadkiem, że jeśli usłyszysz, choć jedno złe słowo z ich ust na
temat Łukasza, to powyrywasz i z głów te natapirowane kłaki.
Zamierasz, gdy na podwórko
wjeżdża samochód pana młodego i z fotela pasażera wysiada twój narzeczony.
Idealnie skrojony garnitur i posągowa sylwetka sprawiają, że oczy wszystkich
obecnych kierują się na niego. On jednak patrzy tylko na ciebie posyłając ci
pokrzepiający uśmiech i spojrzenie, pod którym się roztapiasz. Z ruchu jego warg
wyczytujesz nieme „kocham cię” i wiesz, że razem z nim stawisz czoła wszystkim
i wszystkiemu!
Masz na imię Ania – kochasz i
jesteś kochana.
ŁUKASZ
Gdy wysiadasz z samochodu
czujesz na sobie wzrok wszystkich gości, ale ty chcesz cieszyć oczy jedynie jej
widokiem. Widzisz ją wychylającą się zza Zyty i Ziuty, które poprawiają kwiaty
w jej włosach. Widzisz jak bardzo jest stremowana i niepewna wszystkiego, co ją
otacza. Wiesz, ze to wszystko ją przytłacza i chcąc dać jej trochę otuchy już z
daleka szepczesz, że ją kochasz. Rozluźnia się jak tylko łapiesz ją za rękę i
czule całujesz w policzek.
Przez całą drogę do małego,
drewnianego, zabytkowego Kościółka mocno ściskasz jej rękę i cały czas patrzysz
w oczy napawając się jej pięknem i świeżością. Nie potrafisz już funkcjonować
bez jej obecności w swoim życiu i na własnej skórze przekonujesz się jak marnie
do tej pory egzystowałeś marnując najpiękniejsze lata swojego istnienia.
Jesteś tak szczęśliwy, że
wydaje ci się, że ziemi nie dotykasz prowadząc ją do ołtarza. Przed wami z
szerokim uśmiechem i wielkim obrazem w dłoniach maszerowała twoja córka w
białej sukieneczce i lakierowanych bucikach, które wybierałeś razem z nią.
Kiedy stoicie naprzeciw
siebie i powtarzacie przysięgę małżeńską masz wrażenie, że jeszcze nigdy nie
widziałeś u swojej ukochanej takiej pewności siebie. Mówi głośno, pewnie i z
szerokim uśmiechem na ustach tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Sam postąpiłeś tak samo nie spuszczając wzroku z jej twarzy. Doznałeś niezwykłego
uczucia rozczulenia, gdy pochyliła głowę i pocałowała twoją obrączkę. Wyglądała
jak anioł i dla ciebie właśnie tym aniołem była.
Przyjmując życzenia na nową
drogę życia nie odsuwaliście się od siebie na krok. Przyjęcie weselne nie było
wielkie ani specjalnie huczne, bo oboje chcieliście coś tylko dla siebie, a nie
na pokaz. Mimo to bawiliście się
przednio, pierwszy taniec nie obył się bez potknięcia, ale dzięki temu spadły z
was całe emocje i stres. Będąc w centrum zainteresowania sam czułeś się jak
ryba w wodzie, ale twoja żona była mocno zagubiona. W takich chwilach czułeś
jak wiele was dzieli oprócz twojej przeszłości, ale wiesz też, że jest wiele
dobrych rzeczy, które was łączą i wile takich, które dopiero was kiedyś
połączą. Tyle jeszcze przed wami do przeżycia i spróbowania. Czasem wydaje ci
się, że 7 lat, jakie was dzieli to przepaść, bo Anka do wielu spraw podchodzi z
dziecięcą naiwnością i wtedy czujesz się staro. Masz jednak pewność, że
dokonałeś właściwego wyboru.
Kiedy już, jako mąż i żona
wróciliście o 5 rano do pokoju hotelowego jedyne, o czym marzyliście to
prysznic i sen. Poziom zmęczenia sprawił, że nawet ty nie miałeś siły myśleć o
skonsumowaniu małżeństwa. Nie chcesz niczego robić byle jak i na szybkiego i
byle jak. Twoim celem jest to żeby twoja żona miała tylko pozytywne wspomnienia
z pierwszego zbliżenia, dlatego ciasno objęci zasypiacie jak tylko dotykacie
głowami poduszki.
Masz na imię Łukasz – kochasz
i jesteś kochany
Jeszcze tylko JEDEN i przestanę Was męczyć;)
Cudowne :) Jak u nich słodko... dobrze, że oboje byli pewni obietnic, które składali :)
OdpowiedzUsuńTacy wymęczeni najpiękniejszym dniem :) Wcale się nie dziwię, bo na pewno oboje przeżywali i się stresowali. Zupełnie niepotrzebnie jak widać.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie utrzymali skromność całej uroczystości, a do szczęścia starczają sobie sami nawzajem ;)
Na inne przywileje małżeństwa przyjdzie czas ;)
Pozdrawiam
Dla Ani i Łukasza wymyśliłaś wręcz idealny ślub. Skromny, ale i z dobrą zabawą. Nie wiem, czy sama nie chciałabym mieć takiego. Poza tym widać, że Łukasz wydoroślał i jest gotowy dzielić z ukochaną życie. Dorósł do tego, aby dać sobie spokój z panienkami na jedną noc. Ma u mnie ogromnego plusa za to, że pozwolił narzeczonej, a teraz już żonie wytrwać w czystości aż do ślubu. Nie mogę doczekać się tego, jak opiszesz to pierwsze zbliżenie. Z miłą chęcią przeczytam kolejny odcinek. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJak Ty pięknie opisałaś to wesele, rozpłynęłam się :)
OdpowiedzUsuńTy nas nie męczysz, Ty nas rozpieszczasz! :) Nie chcę by to sielankowo - piękne opowiadanie kiedykolwiek się kończyło..
OdpowiedzUsuńKasia :)
przestań, Ty wcale nas nie męczysz!
OdpowiedzUsuńjak ja się cieszę, że Łukasz i Ania są już małżeństwem. teraz będzie już z górki, obydwoje się bardzo kochają i nie umiem wyobrazić sobie ich nierazem. :P
I weź tu człowieku żyj w świecie, gdzie seks jest wszędzie, jak jednak na przykładzie Ani i Łukasza pokazałas, że można wytrwać te próby, miesiące skromności i czystości.
OdpowiedzUsuńTo jest za piękne, więc odzywa się we mnie jakaś niepewność, że coś się stanie. Ale wole nie prorokować tylko poczekać na ostatni rozdział.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :-*
Jak u nich wszystko cudownie się układa:) taka miłość to skarb:) dobrze, że dane im było się spotkać. Oboje przeszli wielką metamorfozę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Z jednej strony nie mogę się doczekać tego jednego jedynego rozdziału. Z drugiej jednak, kiedy sobie pomyślę, że ten jeden jedyny jest jednocześnie ostatnim wpisem to robi mi się dziwnie. Może jednak nie kończ? :)
OdpowiedzUsuńJestem dumna zarówno z Anki, jak i z Łukasza. Oboje dotrwali do końca w swoich postanowieniach, jednocześnie kochając się nawzajem coraz bardziej. Mam nadzieję, że przyszłość ich nie zawiedzie.
Pozdrawiam ciepło, Anna.
To wszystko jest takie cudowne, że aż ciężko sobie wyobrazić żeby jakiś mężczyzna był w stanie poświęci dla kobiety tyle co Łukasz.
OdpowiedzUsuńDlaczego tylko jeden :/
Genijalne opowiadanie. Szkoda, że zostawiajcie już tylko jeden. U mnie pojawiła się nowa historia na www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl Pozrdawiam
OdpowiedzUsuńVea
Kochana, ja to jak zwykle jestem oczarowana! Dłuższą przemowę zostawię sobie na ostatni odcinek, więc wtedy spokojnie będziesz mogła usiąść wziąć miskę popcornu i czytać mój długaśny monolog! ;)
OdpowiedzUsuńA dzisiaj krótkie, aczkolwiek bardzo wiele wyrażające słowo, czyli po prostu - GENIALNIE!
Piękne i niesamowite. Po prostu nie wiem co mogę jeszcze napisać ;)
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszam, że dopiero teraz, ale na prawdę nie umiem znaleźć czasu na czytanie i komentowanie.
Na począku chce przeprosić że docieram z opóźnieniem, nie chciałam tego ale życie sobie czasami decyduje za mnie. Teraz mam chwile i mimo że jest poślizg piszę komentarz. Kiedyś czytając o ślubach w opowiadaniach uśmiechałam się do monitora, teraz zaczyna mnie to przerażać bo prędzej czy później i mnie to czeka a ja tak jak i Ania nie lubię być ani w centrum uwagi ani być przestrojona, bo wtedy nie czuje sie do końca sobą. Wierzę jednak ze tak jak tutaj mając u boku ukochanego przetrwam ten dzień. Prawdą jest też to że często noc poślubna nie odbywa się wcale po dniu ślubowania w kościele bo zmęczenie wtedy na to nie pozwala. Ja wierzę że tych dwoje czeka szczęśliwy koniec tej historii, choć nie wyobrażam sobie że już nie będę miała gdzie o Łukaszu poczytać.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że mnie tak długo u Ciebie nie było, ale ostatnio mam tak mało czasu...
OdpowiedzUsuńKurde, sama chciałabym coś takiego przeżyć. Chciałabym kiedyś, z moim M. Ten rozdział jest słodki, ale w tym pozytywnym aspekcie. Każda kobieta marzy o takiej słodyczy od swojego mężczyzny w tym jedynym dniu. Każda kobieta marzy, by ten jedyny mężczyzna z tą slodyczą w tym dniu się nią zajął. Dzień ślubu ma być najpiękniejszym w życiu. I jeśli przeżywa się go tak jak tą dwójka, to niewątpliwie tym najpiękniejszym się staje.
Kochana moja, nie chcę końca :(
Buziak :* :* :*