niedziela, 23 marca 2014

Jako rodz¬ce zawsze musimy mieć skrzydła wystarczająco duże, aby otoczyć nimi dzieci i osłonić je przed krzywdą czy bólem.



ZDOBYTA IV


ANIA

Przez wiele tygodni pochłonięta byłaś opieką nad Łukaszem i nic poza tym się nie liczyło. Nie potrafiłaś już normalnie funkcjonować bez jego obecności w twoim życiu. Po powrocie ze szpitala wasze życie wraca do normy. Łukasz powoli zaczyna trening, bo wskutek choroby stracił kilka kilogramów i musi rozpocząć trening wcześniej niż koledzy, z którymi zdobył III miejsce Mistrzostw Polski w ubiegłym sezonie.

Nie masz serca go budzić, gdy kompletnie wyczerpany zasypia na twoim łóżku i właściwie nie mając innego wyboru pozwalasz mu spędzić noc w twojej sypialni. Kładziesz się tylko obok i nawet nie rejestrujesz, kiedy Łukasz się rozbiera i przytula do twoich pleców. Budzisz się w jego ramionach przytulona do gorącego, nagiego ciała. Czerwienisz się jak tylko zdajesz sobie sprawę z sytuacji, ale wcale się nie odsuwasz, bo jest ci bardzo przyjemnie. Twój towarzysz głaszcze twoje ramię i unosi się tak żeby móc cię pocałować w usta.
- Mógłbym zawsze się tak budzić – jego uśmiech miesza ci w głowie, a usta sunące po szyi blokują myślenie. Nie protestujesz, gdy przewraca cię na plecy i podpierając się na przedramionach kładzie się na tobie. Całuje cię jak nigdy wcześniej. Pierwszy raz doświadczasz ogromu jego pożądania i pasji, jaką wkłada w pocałunki. Uczucia, jakie cię zalewają i reakcje twojego ciała są dla ciebie tak nowe i zawstydzające, że jednocześnie chcesz go całować i uciec. Jęczysz, gdy dotyka przez materiał twoich napiętych piersi i każesz mu przestać odsuwając się na bezpieczną odległość.
- Przepraszam. Zagalopowałem się – przeprasza cię, ale z uśmiechem na ustach i lubieżnym błyskiem w oku.
- Pozwoliłam ci na to – dopiero po chwili słyszysz pukanie do drzwi
 Nie masz ochoty wychodzić z ciepłych ramion ukochanego, ale pukanie jest coraz głośniejsze i jesteś zmuszona sprawdzić, kto zakłóca twój spokój i przyjemność, jaką czerpiesz z pobudki w ramionach twojego mężczyzny.
Zamierasz, robi ci się niedobrze i jesteś przerażona, gdy otwierając drzwi widzisz za nimi swoich rodziców. Sytuacja staje się jeszcze bardzie niezręczna, kiedy rozczochrany i nagi od pasa w górę Łukasz wychodzi z twojej sypialni.
- Kochanie, kto to? – Łukasz zastyga, gdy widzi twoją spanikowaną minę, a ty oblewasz się rumieńcem pod bardzo zdegustowanym spojrzeniem rodziców.
- Mamo, tato to jest Łukasz. Mój chłopak – na szczęście twój ukochany zdążył się już ubrać, ale atmosfera ciągle jest napięta. Twój ojciec z zaciętą miną uścisnął dłoń Łukasza obrzucając go pogardliwym spojrzeniem.
Cisza ze strony twoich najbliższych cię przytłacza, a smutny i zawiedziony głos zza twoich pleców wpędza cię w poczucie winy.
- Nie powiedziałaś o mnie rodzicom. Wstydzisz się mnie? – łzy stają ci w oczach, a serce chce wyskoczyć z piersi z żalu.
- Łukasz to nie tak. Ja nie chciałam przez telefon, bo widzisz, jacy są moi rodzice. Ja się ciebie nie wstydzę. Ja, ja, ja ciebie kocham – z wielkim trudem przeszło ci przez gardło to wyznanie. Pierwszy raz powiedziałaś to głośno i poczułaś niewyobrażalną ulgę. Stałaś ze spuszczoną głową czekając na jego reakcję. Gdy oplata cię ramionami i całuje w czubek głowy wypuszczasz powietrze z płuc i wiesz, że razem stawicie czoła twoim rodzicom.
- Aż takiego bodźca potrzebowałaś żeby mi to powiedzieć? Ja ciebie też kocham Anka, choć czasem mnie wkurzasz. Choć idziemy do jaskini lwa – Łukasz bierze tacę z herbatą w jedną rękę, a drugą ściska pocieszająco twoją dłoń.

Masz na imię Ania i wychodzisz spod skrzydeł rodziców. Dorosłość wzywa.

ŁUKASZ

Niespodziewane spotkanie z rodzicami Anki było niezbyt udane, ale po wielu tłumaczeniach i zapewnieniach o tym, że nie dybiesz na jej cnotę, choć to akurat nie prawda, bo dybiesz i to z każdym dniem coraz bardziej, jej ojciec spojrzał na ciebie nieco przychylniej. Rozumiesz, że martwią się o nią i starasz się, więc poprawić pierwsze wrażenie. Jedyna pozytywna sprawa, jaka wynikła z tej katastrofy, to wyznanie Anki, że cię kocha. Czekałeś na to dość długo, ale teraz siedząc w samochodzie z Anką i Anielką wiesz, że kolejne spotkanie z jej rodzicami nie będzie takie złe, choć na ich terenie.
Duży, ale bardzo skromny dom robi wrażenie bardzo rodzinnego. Jest głośno, gwarnie i wesoło. Dla ciebie to coś nowego, bo sam tak dużej rodziny nie posiadasz. Aniela czuje się jak u siebie bardzo szybko łapiąc wspólny język z najmłodszymi latoroślami Boskich. Dzieci szybko znikają na podwórku pozostawiając was znowu w nieco sztywnej atmosferze., Ale już nie tak wrogiej. Gdy Ania wychodzi sprawdzić, co robią dzieciaki zostajesz sam w ogniu pytań i zarzutów, z których wydaje ci się wychodzisz obronną ręką. 

- Mamo, tato dajcie spokój Łukaszowi. Ja wiem, że się o mnie martwicie, ale pozwólcie mi podejmować decyzje i ewentualnie popełniać błędy. Mieszkam sama od wielu lat i jakoś nic się nie stało, a teraz jestem naprawdę szczęśliwa. Kocham Łukasza i Anielę. Wiem, na co się piszę – podoba ci się jak Anka przechodzi metamorfozę i broni cię jak lwica. Wychodzi z niej prawdziwa kobieta, a zahukana panna odchodzi w niepamięć. Jesteś z siebie dumny, bo to dzięki tobie lub jak kto woli przez ciebie.
- Wiemy kochanie, ale martwimy się z ojcem o ciebie i chcemy żebyś pamiętała jak cię wychowaliśmy i jakie zasady ci wpoiliśmy – nie za bardzo interesują się twoją obecnością traktując cię teraz jak powietrze.
- Ja nie zapominam, kim jestem i skąd pochodzę, ale o swoim dalszym życiu decydować będę sama. Kocham was i zawsze będę pamiętać, co wam zawdzięczam – wstajesz i obejmujesz ją ramionami dając jej wsparcie.
- Nie jestem złym człowiekiem i nie zrobię niczego, czego Anka by nie chciała, do niczego jej nie zmuszę, ale mam zamiar ją po prostu kochać – włączasz się do tej rozmowy, bo nie lubisz, gdy ktoś mówi o tobie całkowicie cię ignorując. 

Na chwilę obecną jej rodzice ci odpuścili, ale muszą się wreszcie pogodzić, że ich córka rozpoczyna nowe życie i już ty się postarasz, żeby tak się stało.
Podoba ci się rodzinna wioska Anki. Spokój, cisza i zapach lasu otaczający cię ze wszystkich stron. Do tego ukochana kobieta przytulona do twojego boku. Żyć nie umierać. Od bardzo, bardzo dawna nie nawiedzały cię tego typu marzenia i pragnienia. Chcesz z nią założyć rodzinę, chcesz ją na własność, chcesz dać jej wszystko, o czym marzy i na koniec chcesz być dla niej właśnie tym marzeniem.
- Aniu, ale my nie będziemy mieć tylu dzieci prawda? – z przerażeniem obserwujesz harce Anieli i 4 najmłodszego rodzeństwa twojej kobiety.
- Zdecydowanie nie! Chcę je mieć, ale w nico mniejszej ilości – śmiejecie się oboje próbując zagonić towarzystwo na kolację.

Masz na imię Łukasz i zdajesz sobie sprawę, że do tej pory nie byłeś taki dorosły jak ci się wydawało.

niedziela, 9 marca 2014

Kochać to nie znaczy być szczęśliwym 24 godziny na dobę. Czasami znaczy to także cierpieć, nawet momentami bardzo ciężko



ZDOBYTA III



ANIA

Masz złe przeczucia i z dużym niepokojem oglądasz z trybun ostatni mecz o 3 miejsce mistrzostw Polski. Drużyna Łukasza prowadzi 2-1 i są o krok od wielkiego sukcesu, a tobie drżą ręce i zaciskasz nerwowo palce na udach. Podążasz wzrokiem za Łukaszem przyglądając się każdemu jego ruchowi i podziwiasz jego skoordynowane ruchy, pełne gracji pomimo ponad przeciętnego wzrostu i sporej masy.

Cierpnie ci skóra i zastygasz przerażona, gdy twój ukochany upada pod siatką z głośnym krzykiem. Nie wiesz, co się dzieje i co zrobić, gdy koledzy znoszą z boiska skrzywionego z bólu Łukasza. Przemykasz się między kibicami i nie zwracając na siebie uwagi podążasz w kierunku wejścia do szatni tak żeby fizjoterapeuci i sam Łukasz pozwolili ci przejść obok czujnych ochroniarzy. Nie próbujesz go pocieszać, gdy wracacie ze szpitala, bo w sumie i tak nie wiesz, co mogłabyś mu powiedzieć i jak sprawić żeby mniej bolało. Trzymasz go tylko za rękę i pomagasz wysiąść i dostać się do mieszkania. Wysłuchujesz jak mamrocze pod nosem przekleństwa, od których puchną ci uszy, ale wiesz, że wszelka próba interwencji może tylko pogorszyć jego fatalne samopoczucie.
Pomagasz mu się rozebrać i położyć nogę na stoliku w salonie. Wyczuwasz, że jest coraz bardziej rozdrażniony, a lekko nieobecne spojrzenie daje ci do zrozumienia, że leki przeciw bólowe zaczynają działać. 

- Odpocznij, zrobię ci herbatę i pójdziesz się położyć – usiłujesz pogłaskać go po policzku i poprawić mu poduszkę pod karkiem, ale Łukasz odtrąca twoją rękę sprawiając, że czujesz się jak intruz.
- Ne jestem kaleką! Zostaw mnie w spokoju! – warczy na ciebie nawet nie podnosząc oczu.
- Chcę ci tylko pomóc kochanie – nie rezygnujesz z próby nawiązania kontaktu, bo wiesz, ze jest mu w tej chwili bardzo ciężko.
- Jesteś głucha, czy głupia? Chyba się jasno wyraziłem. Wynoś się i zostaw mnie samego! - pierwszy raz Łukasz podnosi na ciebie głos.  Zbierasz nerwowo swoje rzeczy i szybkim krokiem ruszasz w stronę wyjścia.
- Ania poczekaj. Kochanie przepraszam. Mój Boże Ania wróć – nie reagujesz na jego wołanie, bo rozczarowanie sprawia, że chcesz znaleźć się natychmiast z dala od niego. Dopiero głuchy huk i jęk Łukasza zmusza cię do zawrócenia.
Znajdujesz go opartego o kanapę z grymasem bólu na twarzy. Wygląda dużo gorzej niż jeszcze minutę temu, a widok jego coraz bardziej spuchniętej nogi przeraża cię. 

- Aniu nie zostawiaj mnie. Przepraszam, przepraszam – pomagasz mu wrócić na kanapę, ale  dotykając jego rozpalonego czoła wiesz, ze dzieje się coś złego. 

Rozcinasz opatrunek uciskowy na jego stopie i dzwonisz po pogotowie. Nigdy nie widziałaś czegoś takiego i tak szybko podnoszącej się temperatury. Po kilku minutach nie miałaś z nim żadnego kontaktu poza niezrozumiałymi majakami w gorączce.
Nienawidzisz szpitali, ale przez wiele godzin czuwasz przy łóżku Łukasza na zmianę z jego rodzicami. Odczuwasz ogromną ulgę, gdy silny organizm zawodowego sportowca przy pomocy trafionych antybiotyków szybko zwalcza sepsę. Boisz się jednak nawet na chwilę puścić jego rękę, boisz się, że jak wrócisz jego już nie będzie.


Masz na imię Ania i życie pokazuje ci jak niewiele do tej pory przeszłaś i jak niewiele wiesz.


ŁUKASZ


Nie wiesz, co się wokół ciebie dzieje i gdzie jesteś. Ostatnie twoje wspomnienie wiąże się z rozczarowanym spojrzeniem Ani, a potem odpłynąłeś. Rozrywający ból głowy nie pozwala ci otworzyć oczu, a denerwujące pikanie otacza cię z każdej strony i usiłuje zrobić dziurę w mózgu. Rejestrujesz coraz więcej bodźców z zewnątrz, choć ciągle nie wiesz, co jest grane. Jeszcze nigdy nie miałeś tak ogromnego kaca, chyba wyszedłeś z wprawy. Ciekawi cię czy z seksem będzie tak samo.  Ponawiasz próbę podniesienia powiek, ale jasne światło cię oślepia. Wydajesz z siebie jedynie jęk bezsilności i wspomnienia zalewają twoją głowę. Mecz, kontuzja, kłótnia z Anią, a potem totalna pustka. Czyli nie byłeś pijany i nie masz kaca. 

Twoje próby wszelkiego ruchu kończą się fiaskiem, bo coś ciężkiego przygniata twoją prawą rękę. Z wielkim trudem przekręcasz głowę i zdajesz sobie sprawę, że znajdujesz się w szpitalu. Paskudne zielonkawe lamperie i białe sufity nie pozostawiają żadnych złudzeń. Zaczynasz się denerwować i pikanie zdecydowanie przyspiesza. Już prawie całkowicie przytomny rozglądasz się wokół siebie i jedyne, co przykuwa twoją uwagę to ciemna głowa przygniatająca twoją rękę. Anka mocno ściska twoją dłoń, pomimo, iż spokojny oddech świadczy o tym, że śpi siedząc na niskim krzesełku tuż obok twojego łóżka. Zastanawiasz się jak długo tutaj jesteś i jak długo ona przy tobie czuwa. Z wielkim trudem kładziesz drugą rękę na jej głowie, a ona zrywa się jak poparzona nie mogąc uwierzyć, że odzyskałeś świadomość.

- Łukasz! Wreszcie się obudziłeś. Idę po lekarza. Nie ruszaj się – obserwujesz jak wylatuje niczym z procy z twojego pokoju. Zdążyłeś tylko zarejestrować jak bardzo źle wygląda. Miała podkrążone i zaczerwienione oczy, a blada skóra była wręcz przeźroczysta.

Po rutynowych badaniach i zapewnieniach lekarza, że wszystko zmierza w dobrym kierunku zostajecie wreszcie sami.
- Aniu kochanie jak długo tutaj jesteś? Idź do domu. Odpocznij, bo nie chciałbym żebyś dołączyła tutaj do mnie, jako pacjentka – twoja ukochana kręci tylko głową zapewniając cię, że świetnie się czuje i nie ma zamiaru nigdzie iść. Cały czas kurczowo ściska twoją dłoń, co jakiś czas podnosi ją do ust całując i przytulając do policzka.

- Dziękuję Aniu – szepczesz chyba odrobine wzruszony jej opiekuńczością.
- Za co mi dziękujesz? – jest zdziwiona twoim zachowaniem. Przysiada na brzegu lóżka i poprawia ci poduszkę. Jesteś jeszcze zbyt słaby żeby zrobić cokolwiek sam – Prześpij się. Musisz dużo wypoczywać, żeby odzyskać siły.
- Za to, że tutaj jesteś. Za to, że nie zostawiłaś mnie wtedy, gdy na ciebie nakrzyczałem. Jest mi strasznie wstyd – czujesz, że wtedy zawiodłeś wyładowując swoją złość i frustrację na jedynej osobie, której naprawdę na tobie zależy.
- Łukasz to jest większa część tego, co szumnie nazywa się związkiem.  Nie mam doświadczenia, ale to chyba nie tylko randki, śmiechy i pocałunki. Nie wyobrażam sobie, że zostawiłbyś mnie samą w takiej sytuacji.
- Kocham Cię Aniu…..

Masz na imię Łukasz i powiedziałeś na głos to, co już dawno było oczywiste